opinie Tomka Budzyńskiego nt. jego współpracy z Siekierą
(cytaty z różnych wywiadów)


fragment wywiadu Michała Lizuta z T. Budzyńskim, zamieszczonego w książce "PRL - Punk Rock Later", 2003 r.

- Jak się zetknąłeś z punk rockiem?

- Po prostu ich zobaczyłem. Spodobał mi się ich wygląd, Później przyszła muzyka. Któregoś lata pojechałem na zlot hippisów w Częstochowie. Wałęsałem się z kolegami po polu namiotowym, ludzie ćpali, grali na gitarach. Nagle z daleka usłyszeliśmy muzykę. To był prawdziwy czad. Podeszliśmy do miejsca, z którego dochodziła. Koleś nie wyglądający na hippisa siedział przy jakimś zachodnim magnetofonie. Pytam się: co to jest? Gość o dziwnym wyglądzie spojrzał na mnie groźnie i mówi: Ramones. Miał oryginalną kasetę. Staliśmy przy nim kilka godzin. "Czego wy właściwie słuchacie?" - zapytał nas z drwiną. "Judas Priest" - odpowiedzieliśmy nieśmiało myśląc, że to będzie coś z jego klimatów. On spojrzał na nas z pogardą i wytłumaczył, że to jest punk rock. Później pojechałem na festiwal muzyki rockowej w Lubaniu. Tam było już dużo punków. Po powrocie do domu też już byłem punkiem. Byliśmy biednymi chłopcami z prowincji. W pięciu, czy w sześciu składaliśmy się na jedną płytę Stranglersów, czy Pistolsów. Ja jechałem kupić ją do Warszawy, a później słuchaliśmy ją na okrągło przez całą noc.

- To była kontestacja, czy raczej moda?

- Wiesz, teraz łatwo do tego dorabiać ideologię. To był po prostu duch czasu, taki wiał wiatr. Chciałem w tym uczestniczyć. Myślę, że niewielu ludzi zastanawiało się dlaczego są hippisami, punkami. To dzieje się raczej spontanicznie, na podwórku. Ci, którzy sobie takie rzeczy kalkulują zostają raczej politykami. Chodziło przecież tylko o to, żeby być razem, ideologie przychodzą później ,bo my tak naprawdę kontestowaliśmy wszystko i czuliśmy nienawiść do wszystkiego. I było to słychać w zespole Siekiera.

- Jak powstała Siekiera?

- Na podwórku. Przesiadywaliśmy tam godzinami gadając i paląc papierosy. Zawsze ktoś miał jakąś gitarę i grał. Mistrzostwem świata były "Schody do nieba" Led Zeppelin. Niewielu to potrafiło. Ale zagrać Sex Pistols potrafił prawie każdy. Nawet ja. Założyliśmy więc zespół, bo okazało się, że w empiku w piwnicy jest wolna kanciapa. W 1983 r. puławski klub "Mozaika" zorganizował przegląd kapel młodzieżowych i wystąpiliśmy jako Siekiera grając covery The Exploited , Discharge i U.K. Subs. Chyba miesiąc później kumpel, który studiował w Lublinie zorganizował nam koncert. Okazało się, że oprócz nas mają zagrać inne zespoły: Dezerter, Abaddon i Kult -wielkie już gwiazdy. W garderobie narobiliśmy takiego syfu po pijanemu, że wszyscy się bali do nas podejść. Wszyscy pytali: kto to jest? Szczególnie zainteresował się nami chłopak z Warszawy Grzegorz Brzozowicz, który wtedy był menadżerem Kultu. Mieliśmy zagrać na początku, ale okazało się, że nasz perkusista jest nieprzytomny. Próbowaliśmy więc szybko przeszkolić pałkera z zespołu Abaddon. Chłopak trochę się bał, więc w końcu nie wystąpiliśmy. Brzozie chyba się spodobały nasze "występy" w garderobie, i zaproponował nam koncert w Warszawie w klubie Remont za trzy miesiące. Już po otrzeźwieniu byliśmy tym bardzo podekscytowani. Doszliśmy do wniosku, że lepiej jak zrobimy szybko własny repertuar. Tomek Adamski napisał genialne teksty. Sztuka wyszła niesamowita. W Warszawie doszło do konfrontacji z tamtejszą załogą , była bijatyka i to wtedy rzucony został przez Adamskiego po raz pierwszy słynny tekst: świry do przodu próchno za drzwi.

- Dobrze wyglądaliście?

- Ja miałem irokeza a Adamski był łysy i nosił brodę. To publiczność doprowadzało do szału, bo punk nie mógł nosić brody. Ten ruch robił się powoli zuniformizowany. My łamaliśmy wszelkie konwenanse. Siekiera uznawana jest za najbardziej brutalny i agresywny zespół w historii polskiego rocka. Ciągle ktoś przychodził i pytał się czy jesteśmy punkami czy skinami, ale Siekiera to było coś więcej. Był to na polskiej scenie zespół absolutnie oryginalny. Już wtedy graliśmy na mocno obniżonym stroju, a Adamski miał założone w gitarze tylko trzy struny.

- W 1984 r. pojechaliście do Jarocina.

- To był total. Wywołaliśmy największe pogo w historii tego festiwalu. Razem z Prowokacją i Moskwą byliśmy jednymi z laureatów, dostaliśmy w nagrodę wzmacniacz jako najbiedniejszy zespół. Byłem tam w siódmym niebie. Poznałem kolesi, którzy dla mnie - chłopaka z małego miasta - byli dotąd legendami, np. Roberta Brylewskiego czy Sławka Gołaszewskiego, którzy podeszli wyrazić dla nas swoje uznanie. Któregoś dnia rano idę sobie na śniadanie, a naprzeciwko mnie staje Zbigniew Hołdys. Znałem go z telewizji, ale musisz wiedzieć, że takie zespoły jak Perfect my punkowcy mieliśmy w głębokiej pogardzie. On chyba o tym wiedział, bo w Jarocinie nie czuł się dobrze. Bez słowa przybił mi piątkę. Nigdy później go nie spotkałem. Z ludźmi grającymi w 1984 roku łączy mnie niewidzialna, sentymentalna więź, ciągle jestem fanem Variete, Made in Poland, czy Fort BS. (...)

- Dlaczego odszedłeś z Siekiery?

- Ciągle kłóciłem się z Adamskim. Chciałem mieć jakiś wpływ na zespół, a on był bardzo autorytarny. Ten kryzys wynikał z naszego egoizmu. Może to i dobrze. Do dziś uważam go za geniusza. Pisał doskonałe teksty. Żałuję, że rzucił muzykę. Kiedyś czytałem jego wiersze w "BruLionie". Siekiera już beze mnie nagrała płytę, która ukazała się 1986 r. pod tytułem "Nowa Aleksandria". To była już zupełnie inna muzyka, bardziej "nowofalowa". Później z tego co wiem, wszystko się rozsypało. Tomek zrezygnował z grania, Maliniak - basista zamieszkał z rodziną na wsi, tam gdzie Słoma i Kleyff, i chyba coś gra. Krzyśka Grelę, który grał na perkusji przez pomyłkę zabili Ruscy w puławskiej restauracji "Pod dębami". Mieli kropnąć jego brata. Gdy odszedłem z Siekiery, Brylewski z Gołaszewskim od razu zaproponowali mi, żeby zrobić coś razem. Dla mnie to był ogromny komplement. Robert miał duże ciśnienie na ostrą muzykę, a Izrael grał reggae. W 1985 r. powstała Armia. Nie marzyłem o tym w najśmielszych snach. I okazało się, że stoję na scenie, a przede mną 20 tysięcy ludzi i setki kaseciaków, które nagrywają naszą muzykę.

całość wywiadu dostępna jest na stronie www.budzy.art.pl


fragment wywiadu Wiesława Królikowskiego z T. Budzyńskim, zamieszczonego w Tylko Rocku w 1992 r.:

"- Cała rockowa Polska dowiedziała się o tobie w 1984 r. Wystąpiłeś wtedy na jarocińskim festiwalu, jako wokalista grupy Siekiera. Zespół ten wprawił nasz estradowy światek w osłupienie. Tak ostrego punk rocka chyba nikt u nas wcześniej nie grał. I nikt nie miał tak przeraźliwych tekstów, pełnych słów "krew" i "wojna...". A twoimi podobiznami z tamtych czasów można straszyć... Jak dziś wspominasz Siekierę?

- Tekstów wtedy nie pisałem, pisał Tomasz Adamski. Ale bardzo dobrze czułem to, co robiliśmy. Byliśmy wtedy z Adamskim przyjaciółmi, ten sam typ wyobraźni... Chodziło o maksymalną ekspresję. Nie interesowała nas ani polityka, ani jakieś protesty. Chcieliśmy, aby było najmocniej, jak najpotworniej, jak najbrutalniej. No i w sumie chyba udało się... Byłem wtedy o wiele młodszy... Tylko wściekać się i wariować. To mnie obchodziło. Nic innego mnie nie interesowało. Po prostu wydzierać się maksymalnie. I straszyć... Przychodzili do nas punkowcy i mówili: "My tu Dead Kennedys, walka... A wy to co? Wy nie protestujecie?" A mówiliśmy owszem. My również jesteśmy przeciw, ale mamy swój świat. Nie rozumieli...

- Ten wasz świat robił wtedy wrażenie świata zupełnie pozbawionego reguł.

- Tak było. Oczywiście, że słuchaliśmy takich kapel jak Anti-Nowhere League czy U.K. Subs. Chcieliśmy wyglądać jak ci pierwsi. Lubiliśmy image tego zespołu. Może dlatego Adamski przy swoich dwóch metrach nosił brodę do ogolonej na łyso głowy. Teraz to trochę śmieję się z tego, ale wtedy tak w sumie nie zastanawiałem się nad tym, co robiliśmy. Robiliśmy, bo chcieliśmy robić.

- Miałeś wtedy już 22 lata. Jednak - mimo wszystko - ciekawy jestem, jaka była reakcja twoich rodziców na to estradowe szaleństwo...

- Mogę powiedzieć, że mam bardzo wyrozumiałych rodziców. Podobało im się. I chyba rozumieli. Pozwalali mi to robić.

- Jak zostałeś wokalistą Siekiery?

- Zawsze chciałem śpiewać w jakimś zespole. Siekierę założyłem z Adamskim. Później to już nic nadzwyczajnego. Trzeba było znaleźć jakiegoś perkusistę, basistę. No i dawaj - jazda!!! Śmieszne czasy...

- Dlaczego tak krótko występowałeś z Siekierą?

- Nie mogliśmy ze sobą wytrzymać - ja i Adamski. W sumie Siekiera ze mną dała tylko pięć koncertów. Adamski to niezwykle utalentowany człowiek, ale - niestety - nie potrafiłem z nim dłużej współpracować.

- A tak na marginesie: co się z nim teraz dzieje?

- Wydał tomik bardzo dobrych wierszy. Polecam.(...)"

"Tomek Budzyński - opowieść zimowa", "Tylko Rock" nr 2/1992, str. 21


fragment wywiadu Wojtka Staszewskiego z "Rock'n'rollera" nr 11/1990:

- A jak było w Siekierze?

-E, to takie jeszcze...

-Tak pokrzyczeć i pohałasować?

-Tak, raczej tak. Chociaż nie powiem, żę Siekiera to była zgrywa. Wtedy byłem o wiele młodszy, a każdy wiek ma swoje idee. Wtedy było - drzeć się na całego i wściekać się. O - ideologią Siekiery było "wściekać się", na pewno nie żadna walka z systemem czy z czymkolwiek."


"PSI : Czy mógł byś przypomnieć słuchaczom o początkach swojego grania? Ile to już? 12 lat?

BUDZY: Tak, to już 12 lat jak zacząłem wydzierać się w tych zespołach. Pamiętam, że pierwszym takim zespołem był zespół punkowy "Siekiera", który zdobył w Jarocinie jedną z nagród w 1984 roku. By to zespół bardzo agresywno-punkowy. Byłem o wiele młodszy, mój wygląd budził przerażenie. Miałem na głowie irokeza i pamiętam nawet moja podobizna pojawiła się na okładce czarno-białego czasopisama Non-Stop i komentarz : "Tomasz Budzyński - wokalista zespołu Siekiera. Dobrze, że w ręku zamiast tasaka trzyma mikrofon." Od tego się zaczęło, ale nie trwało to długo. Założyłem wtedy z Robertem Brylewskim zespół Armia z którym śpiewam do dzisiaj. Zawsze chciałem śpiewać o sprawach duchowych ..."

fragment wywiadu zamieszczonego na stronie Klubu Dobrej Muzyki. zob. całość wywiadu na KDM


"Śpiewając w Siekierze nie zastanawiałem się zbytnio nad tym dlaczego to robię, to było bardzo spontaniczne. Byłem punkiem to chciałem dawać czadu i straszyć wszystkich dookoła. Siekiera to był trochę taki teatrzyk czarnego humoru, nie za dobrze się czułem w tym zespole. Całe szczęście że szybko odszedłem, no i śpiewałem tym idiotycznym, nienaturalnym głosem, śmiać mi się chce!".

T. Budzyński w "Korek" nr 3 - lato-jesień 1992


fragment wywiadu z T. Budzyńskim, przeprowadzonego przez S. Gołaszewskiego i A. Turczynowicza, zamieszczonego w Magazynie Muzycznym nr 8/1987:

"- Zacznijmy od faktów: kiedy powstała Armia i jak?

- W listopadzie 1984 opuściłem zespół Siekiera...

- Dlaczego?

- Wiesz.. były nieporozumienia z liderem.

- Na tle artystycznym?

- Nie tylko: były sprawy z którymi nigdy nie mógłbym się pogodzić. W pewnym momencie atmosfera w tym zespole była nie do zniesienia. Powiedziałem sobie: co się będę męczył.... i odszedłem. To był dla mnie bardzo ponury okres i nie chcę już do tego wracać.

- Rozstaliście się w zgodzie?

- Nie... ale czy to takie ważne? Uważam, że odchodząc zrobiłem dobrze. (...)"


z wywiadu Marcina Jakimowicza z Budzyńskim z książki "Radykalni" (Katowice 1997):

"T. Budzyński: - Kiedyś uważałem, że punk, a raczej dokładnie sztuka punkowa może mieć jakiś dobry wpływ.

- A więc żałujesz występów w Siekierze? Czy może traktujesz to jako coś, co było, minęło.

TB: - Oczywiście, że żałuję, ale nie mogę się tego wyprzeć. Mogę powiedzieć, że cały ruch punkowy jest drzewem, który wydaje zły owoc."


fragment wywiadu z Gazety Jarocińskiej z 1994 roku:

- (...) Byłeś punkowcem?
- Tak.
- Co znaczy być punkiem?
- Właśnie tego nigdy do końca nie potrafiłem zrozumieć. Dlatego na szczęście, już cały problem mam z głowy.
- Chyba początek twojego "punkowania" to pierwsze festiwale w Jarocinie. Śpiewałeś wtedy z zespołem Siekiera...
- Krótko z nim występowałem. Zagraliśmy razem chyba pięć koncertów, m.in. w Jarocinie w 1984 roku. Wszyscy słyszeli, co to było. Bardzo przykro wspominam współpracę z Siekierą. Owszem, miałem możliwość jakby takiego wyżycie się jako punk. Jednak na moim duchu wyrządziło to wiele szkód. Zespół Siekiera robił mnie gorszym niż jestem, pod względem moralnym. Chodzi mi o przekaz, jaki miała Siekiera - bardzo brutalny, agresywny. Dlatego odszedłem od zespołu, który nie chciał śpiewać piosenek, które ja pisałem. Natomiast ja musiałem śpiewać teksty gitarzysty Tomasza Adamskiego.

Chrześcijańska armia. Rozmowa z Tomkiem Budzyńskim, "Gazeta festiwalowa" (specjalne wydanie "Gazety Jarocińskiej" z okazji festiwalu w 1994 r.)


wypowiedź z 1998 r.:

"Przed kilkunastu laty była w Polsce moda zwana punk rockiem, więc i ja w tym buncie uczestniczyłem. Ci punkowcy mają to do siebie, że nie umieją grać na żadnym instrumencie a zakładają zespoły, więc ja również założyłem taki zespół, który nazywał się "Siekiera". Graliśmy bardzo ostro i zagraliśmy jeden koncert. Później pojechaliśmy do Jarocina i ku mojemu zaskoczeniu wygraliśmy go w rywalizacji. To była niespodzianka, bo ja myślałem, że to są tylko takie "jaja", a tu okazuje się, że dla wielu było to po prostu świetne. Sam nie mogłem tego pojąć, ze tak nagle stałem się sławnym, młodzieżowym idolem."

powrót na górę strony
powrót do artykułów prasowych