Siekiera - recenzje wydawnictw

* recenzja singla autorstwa W. Królikowskiego z Magazynu Muzycznego nr 7/1986

* recenzja singla z Non Stopu nr 7/1986 (W. Soporek)

* recenzja "Nowej Aleksandrii" z Non Stopu nr 1/1987 (G. Brzozowicz)

* recenzja "Nowej Aleksandrii" z Magazynu Muzycznego nr 1/1987 (P. Sito)

* recenzja "Nowej Aleksandrii" z Gazety Wyborczej nr 66/1993 (G. Brzowowicz, M. Chmiel)

* recenzja "Nowej Aleksandrii" z magazynu XL z kwietnia 2000 (K. Piechacki)

* recenzja "Nowej Aleksandrii" z Tylko Rocka z maja 2000 (W. Królikowski)


recenzja singla "Jest bezpiecznie"/"Misiowie puszysci" z artykułu W. Królikowskiego "Jest bezpiecznie?", poświęconego singlom Tonpressu, z Magazynu Muzycznego nr 7/1986:

"Siekiera - jeszcze niedawno najbardziej punkowa z grup punkowych - stara się odejść od wąsko pojmowanego punk-rocka. Po wysłuchaniu singla zrealizowanego dla Tonpressu trudno jeszcze powiedzieć, dokąd udało się zespołowi dotrzeć, ale bez wątpienia próbuje on artystycznych poszukiwań. Misiowie puszyści z "tekstem" ograniczającym się do Szewc zabija szewca, bum tarara, bum tarara to coś, co wzięło się z ducha punkowej prowokacji. Może jednak ma także pewien związek z lekturą Witkacego, a na pewno warto zwrócić uwagę, że struktura rytmiczna tego motorycznego utworu jest stosunkowo urozmaicona. Z kolei w Jest bezpiecznie stykamy się z dość świeżym jak na ten rodzaj muzyki pomysłem. Tło muzyczne oparte na jednej funkcji gitarowej, jakby operuje efektem burdonu. "Jałowość" takiego grania prawem kontrastu podkreśla atmosferę recytowanego tekstu, w którym za pomocą niewielu słów udało się przekazać ogromny niepokój, wręcz przerażenie, z przyczyn, których można się tylko mgliście domyślać. Siekiera dołącza więc do grup przypominających, że za pomocą bardzo prostych środków i kontrolowanej ekspresji daje się w rocku osiągać wielkie napięcie emocjonalne, które samo w sobie okazuje się pewną wartością"


recenzja singla "Jest bezpiecznie"/"Misiowie puszyści"

"Doskonały pierwszy numer, którego przejmujący klimat został zbudowany ascetycznymi wręcz środkami formalnymi. Natomiast "Misiowie puszyści" kojarzą mi się z dekadencją i sztuką dla sztuki bez przyczyny."
Wojciech Soporek, "Non Stop" nr 7/1986, s. 25


recenzja "Nowej Aleksandrii" autorstwa Grzegorza Brzozowicza z "Non Stopu" 1987


reklama Nowej Aleksandrii, Non Stop nr 10/86 str. 24 "Stara" Siekiera, w ostatnim okresie istnienia, była najciekawszą, a zarazem najpopularniejszą rodzimą kapelą punkową. Tomasz Adamski uznał jednak, ze dotychczasowa formuła ograniczała go i stworzył praktycznie nowy zespół. "Nowa" Siekiera nie zaprezentowała innej koncepcji artystycznej, a raczej rozwinęła wcześniejszą. Sama zmiana sprawdzonej formuły stanowi ewenement i przez samo podjęcie takiej decyzji, Adamski zyskał moje uznanie. Nie wiem, czy zgolenie przez niego imponującej brody wynikało z chęci stworzenia również nowego image'u, natomiast "Nowa Aleksandria" pokazała interesujący efekt przemian, jakie zaszły w tej puławskiej formacji. Album ten jest jedną z ważniejszych pozycji na tegorocznym rynku płytowym, szczególnie na tle takich produkcji, jak "LP 3"*. Mam jednak do niego istotne zastrzeżenia.

To, co dla świata jest oczywiste już od dziesięciu lat, u nas w zasadzie dopiero w tym roku zdobywa pełne prawo bytu. Propozycje przedstawicieli muzycznego podziemia wywołują dwa przeciwstawne i równie błędna sądy. Jedni całkowicie je negują, drudzy przyjmują jako prawdziwe objawienie w skali przynajmniej europejskiej. Dla mnie muzyczny offside od lat stanowi najbardziej twórczą sferę polskiego rocka i z nim wiąże jego przyszłość, choć to co u nas uchodzi za nowatorstwo, obiektywnie nim nie jest. Szczególnie nieuzasadniona wydaje mi się fascynacja zimną falą. Podejrzewam, że wynika ona z pragnienia wykreowania stylu pełniącego rolę, jaką w latach siedemdziesiątych odgrywał symfo-rock. Przez swą powagę i natarczywy pseudointelektualizm, ma on uosabiać rockową sztukę. Pamiętajmy jednak, ze tym razem, uczuleni przez wcześniejsze doświadczenia Brytyjczycy dość szybko zorientowali się, że cold wave stanowi ślepą uliczkę.

Po co to cale filozofowanie, skoro Siekiera nie należy do typowych przedstawicieli zimnofalowców. A jednak w muzyce Adamskiego zauważalne są pewne skutki tej epidemii z których najwyraźniejszą jest maniera wokalna Dariusza Malinowskiego. Podstawową wadą "Nowej Aleksandrii" jest jej monotonia. Wynika ona z małego zróżnicowania materiału i tragicznej produkcji nagrań, które brzmią jak taśma demo. By nie sięgać daleko, proponuję uważnie przesłuchać "Low Life" New Order i różnice będą oczywiste. Z powodu brzmieniowej identyczności trudno jest wyróżniać poszczególne numery. Jedne podobają mi się bardziej: "Ludzie Wschodu", "Już blisko", "Tak dużo, tak mało"*, inne mniej: "Idziemy na skraj", "To Słowa". Natomiast jeden z dwóch utworów instrumentalnych, "Na Zewnątrz", wyraźnie wybija się z całości. Adamski rozbił schematyzm pozostałych kompozycji i "NZ" posiada wreszcie przekonywającą dramaturgię. Mam nadzieję, że w tym kierunku rozwinie się jego dalsza twórczość.

"Nową Aleksandrię" traktuję jako wstępną propozycję i początek nawiązania ważnego dialogu. Czuję, że Tomasz Adamski i jego grupa mają jeszcze wiele do powiedzenia. Grzegorz Brzozowicz, "Non Stop" nr 1/1987, s. 25

* - trzecia płytę zespołu Lady Pank (przypis - D.)
* - chodzi oczywiście o utwór "Tak dużo, tak mocno". Błędy interpunkcyjne, od których aż roiło się w recenzji, poprawiłem - ten pozwoliłem sobie pozostawić (D.)


recenzja "Nowej Aleksandrii" autorstwa Pawła Sito, z "Magazynu Muzycznego" nr 1/1987


Wszystkiemu winien jest, różnie przez różnych zwany, monotonny tryb naszego życia. Gdy w kraju działa jedna tylko poważna, rockowa wytwórnia fonograficzna, w której czynne jest tylko jedno studio nagraniowe, gdy w nim realizuje nagrania jedna tylko ekipa, kiedy firma ta korzysta z usług wyłącznie jednego etatowego grafika, to niczego dobrego wróżyć to nie może. A jednak... Płyta Siekiery, choć podobna jest brzmieniowo (mimo zupełnie innego stylu) do wydanej równolegle płyty... Kapitana Nemo, a wizualnie nie można odróżnić jej z daleka od longplaya Aya RL, jest naprawdę ciekawa i warta większej uwagi.

Już dawno tęskniłem za płytą, która kwalifikuje się do opinii: "zrozumiesz i docenisz po kilku przesłuchaniach". Taka jest Aleksandria. Jest jak szyfr, jak tajemnicze przesłanie (zarówno tekstowe, a nawet bardziej (!) muzyczne), cieszące po rozwiązaniu, zrozumieniu. A zrozumienia nowa Siekiera wymaga na pewno. Zrozumieć trzeba przede wszystkim wprowadzoną tu nieprzypadkowo, ubogość formy. Wszelakiej. Zrozumieć trzeba to, że melodia nie musi nachalnie atakować słuchacza od pierwszego do ostatniego taktu, że może pojawiać się w niektórych partiach utworu, czasami będąc tylko sygnalizowaną. Zrozumienia wymaga to, że stylistycznie podobieństwo poszczególnych utworów nie wynika z braku talentu puławian, a z jego umiejętnego, nowoczesnego wykorzystania. Zrozumieć należy, że to do czego byliśmy ostatnimi laty przyzwyczajeni w tekstach rockowych, nie znajdzie odzwierciedlenia w programie grupy. I pamiętać wreszcie trzeba, że minęło już dziesięć lat od punkowej rewolucji w muzyce. Pamiętać trzeba o tym z dwóch powodów: to dopiero 10 lat i jeszcze nie wszyscy się do tej nowej formy sztuki rockowej przyzwyczaili i to już dziesięć lat, więc różni się ta muzyka od tej ortodoksyjnej i walczącej wykonywanej na przełomie ostatnich dekad.

Kiedy wszystko to zrozumiemy, przyswoimy, przypomnimy sobie, możemy już bez obciążeń posłuchać płyty. Płyty wcale nie tak jednostajnej i jednorodnej, jakby się mogło wydawać. Płyty z utworami nowocześnie wyśmienitymi i z nagraniami nowocześnie nieciekawymi. Oto Bez końca, bardzo sympatyczny kawałek modern popowy z aranżacją elektroniczną niemal do złudzenia przypominającą smyczki, oto najlepszy, moim zdaniem, utwór płyty Ludzie Wschodu. Jego początek sugeruje tekst Mkną po szynach niebieskie tramwaje, a tymczasem pytani jesteśmy: Czy leży tu Madonna, czy jest tu jazda konna?. Czego innego te słowa dotyczą? - tego samego: tylko problemy opisane są przy użyciu innej estetyki. Są i utwory uniwersalne, jak choćby jeden z hitów minionej jesieni Tak dużo, tak mocno, czy też mogący być przebojem nowofalowców z Ameryki Południowej, najjaśniejszy punkt drugiej strony płyty, Już blisko.

Są jednak miejsca na płycie, w których autorom zabrakło po prostu konceptu. Znając program Siekiery z koncertów, spodziewałem się ciekawszego pomysłu na połączenie lub rozdzielenie utworów Idziemy przez las i Idziemy na skraj. Tu wygląda to, jakby zapomniano o podobieństwie (choćby tytułów) między dwoma utworami. Ta nieporadność czy niedopatrzenie jest jednak niczym przy najgorszym utworze płyty, który na nieszczęście jest numerem tytułowym. Kolejny tekst z cyklu "wstaję sobie rano, patrzę w okno i czuję się nie najlepiej", w połączeniu z resztą programu, wcale go nie uzupełnia i nie wyjaśnia, a wręcz wygląda na jego tle żałośnie. Wydawać by się mogło: poważny dla zespołu tekst, wykonany jest tym razem bez większego przekonania, co bardzo osłabia możliwość trafienia do odbiorcy. Denerwujący chórek i składanka pomysłów z całej płyty wieńczy "dzieło". Możliwe, że utwór Nowa Aleksandria powstał na początku i na nim oparta jest płyta, sprawia jednak wrażenie dopisanego na sam koniec i łatającego dziurę. O dziwo, wcale nie odnosi się takiego wrażenia słuchając nagrań instrumentalnych kończących obydwie strony płyty. Szczególnie Czewony deszcz jest dojrzałą i ciekawie wykonaną kompozycją.

Rytm, rytm, rytm. Wybijany na perkusji, na klawiszach, na basie, a w niektórych utworach bardzo ciekawie na gitarze. Do tego czasem śpiewane, czasem nie, teksty-hasła to najkrótszy opis debiutanckiego albumu nowej Siekiery. Albumu ciekawego i frapującego.

Ciekawe, jak potoczą się dalsze losy grupy. Grozić im może sytuacja Marka Bilińskiego, który właściwie co tydzień mógłby nagrywać nową płytę, jednak wierzę, że pierwszy rozdział w fonograficznej historii pt. "Siekiera" wyklucza powielanie pomysłu w jej ciągu dalszym.
(sit)

PS: Jak ten czas leci. To już dwa lata, jak Tomek Budzyński odszedł od grupy. Miło byłoby posłuchać i porównać z nową Siekierą płytę najlepszej grupy punkowej w naszym kraju - zespołu Armia. Niestety płyty tej nie ma na rynku. Nie, nikt jej nie wykupił, tylko po prostu nikt nie był zainteresowany jej nagraniem i wydaniem. Wszystkiemu winien jest... (patrz początek recenzji)


recenzja "Nowej Aleksandrii" autorstwa Grzegorza Brzozowicza i Macieja Chmiela z "Gazety Wyborczej" 1993


Debiutancka i jak się okazało jedyna duża płyta Siekiery, po latach straciła, niestety, wiele z dawnego czaru. Rozwiązania brzmieniowe trącą dziś myszką, a ewidentne zapożyczenia z dokonań zespołów Killing Joke i Joy Division sprawiają, że słucha się dziś "Nowej Aleksandrii" bez większych emocji. Minimalizm tekstów i ich dadaistyczna często forma wciąż mają pewien powab, ale wielką sztuką to to nie jest. Na pewno dobrym posunięciem jest dołączenie do tego zestawu trzech nagrań singlowych, które przynajmniej obdarzone zostały linią melodyczną łatwo wpadającą w ucho. Cóż, "Nowa Aleksandria" jest jedynie powtórką z naszej niedawnej nowofalowej przeszłości, a jeszcze siedem lat temu wydawało się, że Siekiera może odegrać ważną rolę na naszej scenie rockowej. Grzegorz Brzozowicz, Maciej Chmiel "Gazeta Wyborcza" nr 66 z 19.03. 1993


recenzja "Nowej Aleksandrii" z magazynu "XL" z kwietnia 2000

Po 24-bitowym reamsteringu perła polskiego undergroundu lat 80, puławska Siekiera bynajmniej nie straciła swej bezkompromisowości i surowości. (Nawet charakterystyczne dla studia Tonpressu "plastikowe" bębny wywołują ciarki.)
Mimo iż po występie w Jarocinie 84' grupa znalazła się w punkowej alei gwiazd, do historii przeszła dopiero rok później, po rozwodzie ze straconym na korzyść Armii, Tomaszem Budzyńskim. Jej wizytówką stały się wówczas transowe kompozycje, krótkie metaforyczne teksty oraz... trzystrunowa gitara Tomasza Adamskiego. A całość naznaczona jak większość ciekawych produkcji tamtego okresu piętnem post rocka [hmm... z tym post rockiem to chyba troszkę przesada - D.] i zimnej fali. Album całkowicie genialny. Wspaniały od pierwszej do ostatniej minuty. Wciąż żywy dowód, że intrygującą muzykę można tworzyć z dala od centrum kulturalnych (Warszawa) i szlaków handlowych (Trójmiasto). Problem bowiem nie w tym, gdzie się mieszka, ale czy ma się coś do powiedzenia. Szkoda, że nigdy nie doczekamy się jego kontynuacji. (K. Piechacki)


recenzja "Nowej Aleksandrii" z Tylko Rocka nr 5/2000


Jedyna duża płyta Siekiery, rzecz z 1986 roku, na pewno warta jest przypomnienia. To coś wyjątkowego. Tak więc naprawdę można się cieszyć, że Nowa Aleksandria ukazała się w serii remasterowanych reedycji firmy Koch. Siekiera, grupa Tomasza Adamskiego, zdobyła rozgłos jako ekstremalnie punkowa formacja z estrady jarocińskiego festiwalu... Natomiast omawiany album dokumentuje następny etap poczynań tego zespołu: można powiedzieć - bardziej artystyczny, o wiele bardziej ambitny.

Siekiera z Nowej Aleksandrii może zaintrygować i dzisiaj . Melorecytowane-podśpiewywane (i wywiedzione raczej z punkowego grania) Idziemy przez las jest świetnym przykładem - charakterystycznego dla Siekiery - muzycznego "minimalizmu", który prowadzi do wciągającej, dziwnej, transowej muzyki. Propozycje Adamskiego i spółki ciekawie wymykają się stylistycznej klasyfikacji. Brzmiące obsesyjno-depresyjnie Bez końca jest za mało surowe jak na punk rock i za ... punkowe jak na cold wave, z którym zresztą jakoś łączy grupę brzmienie klawiszy. Nawet gdy w innym utworze instrumentalny impet i śpiew są punkowe, to trudno nazwać muzyczny cios Siekiery punk rockiem (Idziemy na skraj)... W instrumentalnym Na zewnątrz, mimo wyeksponowania perkusji, dostrzec można artystyczne pokrewieństwo z zimnofalowym Joy Division. I na pewno nie podważa to oryginalności rodzimego zespołu! Siekiera ma swój styl i pozostaje stylowa także w kompozycji z niby-hiszpańskimi motywami i ciężkawą rytmiką (Już blisko). Co więcej: zespół Adamskiego właściwie zapowiada technorockowe szaleństwa ostatnich lat! Proszę posłuchać numeru To słowa, wypadającego wyjątkowo ponuro i opartego na jednostajnym rytmie o drobnych wartościach. Teksty lidera grupy (zresztą nigdy nie kryjącego swych literackich inspiracji i ambicji) są lakoniczne, niejasne. Ich treść właściwie wynika ... z niedopowiedzeń. Zdarza się, ze sam tytuł zawiera prawie wszystkie słowa tekstu (odsyłam do Tak dużo, tak mocno). Najwyraźniej Adamskiemu przede wszystkim chodzi o wytworzenie szczególnej, dość niesamowitej atmosfery. I dopina swego.

(wk)[Wiesław Królikowski], Tylko Rock nr 5/2000 str. 54


powrót na górę strony
powrót do artykułów prasowych